Cegła się robi.....a daj Pan spokój...
Chciało się cegły na ścianie. Chciało się prawdziwej, krzywej, naturalnej...no to się robi...Cegłę od A do Z kładziemy sami. I o ile jej klejenie na ścianę to pól biedy, to o tyle jej fugowanie może najbardziej cierpliwą osobę wyprowadzić z równowagi. Dałam sobie spokój z pół suchą fugą "wpychaną" w szpary za pomocą fugownicy. Używam popularnego wyciskacza do mas, robiąc masę nieco rzadszą. Całe to wyciskanie, gładzenie tych fug, mizianie pędzelkiem zajmuje więcej czasu niż kładzenie tej cegły. W dodatku człowiek na rzęsach staje by to wyglądało, to ci człowieku cegła się brudzi od pędzelka. Nie obejdzie się zatem bez używania niecenzuralnych słów i zapewnień siebie samej, ze nigdy więcej w życiu ...( pewnie do czasu, gdy człowiekowi przejdzie i zwietrzy inne dobre miejsce na położenie cegieł :). Nie omieszkam jeszcze dodać, że cięcie tych cegiełek to też hardcore. W domu nie polecam - wszędzie będzie pełno czerwonego pyłu, jak na Marsie. Więc zimno, śnieg ale ciąć trzeba na dworzu. Oczywiście czerwony pył został teraz na świeżo wyłożonej kostce brukowej. Na szczęście topiący się śnieg zmywa resztki i czyści kostkę. A i jeszcze nie wspomniałam o najlepszym. Wyciskacz potrzebuje ciągłego mycia. Na pewno zaraz po skończeniu fugowania, bo bardzo szybko zasycha na nim cała ta masa. Jak to wszystko zaschnie na nim, to właściwie koniec jego żywota. Nic już nie można odkręcić, zakręcić. Game over. Więc bezpośrednio po pracy mycie, szorowanie- czym szybciej tym lepiej, tym więcej się z niego zmyje. A fugowanie trochę czasu trwa, tym bardziej jak się to robi po pracy:).
Wnioski: Polecam tą zabawę. Uczy cierpliwości i używania brzydkich słów. Na szczęście wszystko w domowym zaciszu, więc czym się przejmować.